z Julesem uznaliśmy tę lawinę za sygnał, że nie powinniśmy wracać. Więc poszliśmy dalej.<br>Sporo się od nich, co prawda, nasłuchałam niezbyt sympatycznych opinii o moim rozumie, nawet się z nimi częściowo zgadzałam, ale coś mnie pchało w głąb tej góry. No i po prawie godzinie coraz trudniejszego podejścia doszliśmy, proszę pana, do tej głównej sali. Latarki świeciły coraz słabiej, ale i tak wystarczająco, by się przekonać, że to jest właśnie to miejsce. Musieliśmy być prawie pod samym szczytem, gdzieś koło ruin klasztoru.<br>- A jezioro? Jezioro na suficie? Było?<br>- Owszem. Nie umiem powiedzieć, co to było naprawdę. Antoine, pamięta pan - geolog - powiedział