kikut. <br>- Kto to był? - spytał rannego. <br>- Nie wiem - wyjęczał kłusownik. <br>- Albo powiesz, albo cię tu zostawię i do rana zdechniesz z upływu krwi. <br>- Klimecki Wojciech z Trzcianki. <br>- A strzelba czyja? <br>- Niczyja. Trzymali my ją w szałasie. Z naszej wsi, to prawie wszystkie polujo... <br>Tadeusz odplątał wnyk, po czym zrobił mężczyźnie prowizoryczny opatrunek, zmiażdżona stopa obficie krwawiła. Doniósł go na plecach do leśniczówki. Ewelina nie spała i widząc przez okno dwóch ludzi, z których jeden był ranny, przeraziła się, myśląc, że to Tadeusza spotkało nieszczęście. Zanim przyjechało pogotowie, radca kazał podpisać kłusownikowi zeznanie, które podyktował Ewelinie. Była zdenerwowana, litery jej się myliły