z niej wyciągnąć, co się stało. Był wstrząśnięty, pytał, jak może pomóc. Pokręciła przecząco głową. <br>Następnego dnia stawiła się w gabinecie Walczaka. <br>- Mają na niego haka - powiedział bez ogródek. - Handel dewizami. <br>- Co? - Ewelina patrzyła na mężczyznę, jakby usłyszała największą bzdurę. - To jakieś nieporozumienie... to jest wręcz śmieszne, jakaś prowokacja...<br>- Owszem, prowokacja - odrzekł. - Podstawili mu kapusia, który zezna, co trzeba. I pani mąż będzie ugotowany. <br>- Ale to jednak niemożliwe. <br>- Możliwe i to bardzo. Pan Kozłowski sprzedawał dolary na tą cegielnię... <br>To był cios między oczy. Ewelina ukryła twarz w dłoniach, ogarnęło ją uczucie takiej rozpaczy, że nie chciała, aby ten człowiek to