i porywać, drażniły ją tylko. Siedziała <br>z wypiekami na policzkach i zaciśniętymi zębami, rysując <br>coś patykiem na piasku i najwidoczniej z trudem powstrzymując <br>wybuch zniecierpliwienia i złości. Czasem zaś zrywała <br>się w środku opowiadania, mówiła, że "dość <br>już na dziś tego bajdurzenia", bo ma robotę w domu, <br>i uciekała. <br><br>Na próżno zastanawiałam się, na czym polegał mój <br>błąd. <br><br>Opowiadania były naprawdę rewolucyjne! I nie było w nich <br>wcale burżuazji (chyba jako czarne charaktery), tylko sami <br>robotnicy. Mieszkali w piwnicy i żywili się tylko chlebem <br>i kartoflami. Byli wzniośli, szlachetni i pełni poświęcenia <br>dla Sprawy, i ginęli w katordze, na Syberii lub