z Żabiej Turni Mięguszowieckiej! Wycofywali się, zaklinowała im się lina, proszą o pomoc!<br>Tylko tego brakowało!<br>- Załatwcie tę sprawę, a potem współpracujcie z nami! - wydał dyspozycje grupce taterników i ratowników Michał.<br>Przepakowanie plecaków, podział sprzętu. Wyruszamy, każdy zespół w swoją stronę. Byliśmy mokrzy od potu, no i ta cholerna mgła, przechodząca raz w mżawkę, to znów w regularny deszcz. Pochmurno. Ciężko. Michał prowadził równym, odmierzonym krokiem, nie chciał nas "zarżnąć" na podejściu. Czekała nas przecież praca. Zapadł zmierzch. Dopiero o godz. 21.00 osiągnęliśmy wierzchołek Kazalnicy. Zakładanie lin poręczowych to zadanie Antka Janika, Jerzego Szubera i młodego, ale wybijającego się taternika