Typ tekstu: Książka
Autor: Mariusz Sieniewicz
Tytuł: Czwarte niebo
Rok: 2003
Rubin publiczność w ten poranek czerwcowy, podobny do wcześniejszych poranków czerwcowych. Urwał i czekał na ocenę, dyszący, jeszcze ekstatycznie rozbujany, z rozwartymi ustami.
- I jak? - zagadnął niecierpliwie. - I jak?
- No, daje do myślenia - odparł z przekąsem Zygmunt. - Choć nie chciałbym być w twojej skórze, gdy taki pan będzie akurat tędy przechodził.
- E, nie zrozumieją. To metafora.
- Pewnie, tyle że wpierdol trudno jest dostać metaforycznie. Idziesz na tego browara czy nie? - Zygmunt wszedł na pierwsze schodki.
- Browar, browar. Tak się kończą wszelkie próby kontaktów na wyższym poziomie - z udaną goryczą pożalił się Rubin.
- No chodź. Po co swary, po co kłótnie głupie
Rubin publiczność w ten poranek czerwcowy, podobny do wcześniejszych poranków czerwcowych. Urwał i czekał na ocenę, dyszący, jeszcze ekstatycznie rozbujany, z rozwartymi ustami.<br>- I jak? - zagadnął niecierpliwie. - I jak?<br>- No, daje do myślenia - odparł z przekąsem Zygmunt. - Choć nie chciałbym być w twojej skórze, gdy taki pan będzie akurat tędy przechodził.<br>- E, nie zrozumieją. To metafora.<br>- Pewnie, tyle że wpierdol trudno jest dostać metaforycznie. Idziesz na tego browara czy nie? - Zygmunt wszedł na pierwsze schodki.<br>- Browar, browar. Tak się kończą wszelkie próby kontaktów na wyższym poziomie - z udaną goryczą pożalił się Rubin.<br>- No chodź. Po co swary, po co kłótnie głupie
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego