Reynevan. - Zbili go i skopali, a on nas nie wydał. Na przekór twoim szyderstwom, ocaliła nas dana biednemu jałmużna. Miłosierdzie i szczodrość... <br>- Gdyby Kyrielejson, miast brać się do bata, dał mu skojca, dziadyga wydałby nas jednym tchem - skomentował zimno Szarlej. - Jedziemy. Niestety, znowu przez dzikie bezdroża. Ktoś tu, jak pamiętam, przechwalał się całkiem niedawno, że zgubił pościg i zatarł za sobą ślady. <br>- A nie godzi się - Reynevan zlekceważył sarkazm, patrzył, jak dziad na czworakach szuka w rowie czapki - nie godzi się odwdzięczyć? Dać nawiązkę? Dysponujesz wszak pochodzącym z grabieży grosiwem, Szarleju. Okaż więcej miłosierdzia. <br>- Nie mogę - w butelkowych oczach demeryta zapaliła się