co go wołają Stanisław...<br>- Aha, widziałem kiedyś tego młodziaka... Niczego sobie...<br>- Niczego, powiadacie, oj, to dobrze! A po co go ojciec przywozi?<br>- Nie wiem.<br>- Nie sądzicie, jegomość, że o Anuśkę chodzi?<br>- Może...<br>- Toć trzeba tę sprawę zawczasu rozważyć... postanowić... Na wypadek deklaracji <br>wiedzieć, co rzec...<br>- Jejmość dobrodziejka rozsądzisz...<br>- Nie jestem przecie wdowa, żebym sama rozsądzała. Powiedzcie swoją opinię.<br>- Opinię? Cóż ja mogę wiedzieć?<br>- Jegomość! Miarkuję dobrze, że tylko myślicie, jak się mnie pozbyć. Ani uważacie, <br>co powiadam. Jak gdyby nie o rodzone dziecko szło!<br>Tyle szczerego żalu zadrgało w jej głosie, że wojewodzie zrobiło się wstyd. <br>Otworzył oczy.<br>- Źle miarkujecie, jejmość