wierzy, że po nocy przyjdzie rano. Czekaliśmy, nie dbając już o nic innego. Wszystko nam przy tym zbladło i zginęło, stając się małe i błahe...<br>I tak wtedy, w styczniu 1919 roku, radośni, niepomni, weszliśmy w straszliwą mękę czekania, długą, bezpłodną i gorzką, z okrzykiem triumfu goniąc błędnego ognika, który przeciekał przez palce i w chwili osiągnięcia objawiał się złudą. Wojska polskie bowiem nie szły na zbawienie nasze ani później, ani wówczas.<br>Dopiero w dobre pół roku po opisanych wypadkach dane nam było dowiedzieć się, że jedynym istotnym powodem tych wieści czarownych, niestety kłamliwych, postrachem Petlurców i galicyjskich siczowców, wilkiem niepokojącym