lęk ku szczęściu, prosiłam po cichu. To znowu przypomniało mi Roberta. Trzy lata temu po raz pierwszy zaproponował, żebym przyszła do niego do domu. Bałam się, ale on był tak delikatny, ze strach ucichł, a potem doprowadził mnie do takiej ekstazy, jakiej nie zaznałam nigdy przedtem.<br>Czas mijał. Musiałam biec przed siebie. <br>- Czy muszę się odbić? - zapytałam.<br>- Nie, tylko biegnij.<br>Ruszyłam do przodu. Jedwabne skrzydło uniosło się, stanęło nad moją głową.<br>Jadwiga lekko poprawiła sznurki. I nagle znalazłam się w powietrzu.<br>To była pełna ekstaza. Lekkość, coś jak błogosławieństwo bogów, pełnia szczęścia.<br>Przewróciłam się przy lądowaniu, trochę utytłałam się w błocie. Ale