zdrowe społeczeństwo, jeszcze nie wszystko stracone, Roberta już pan zmiękczył, płakać chciał, niech pan działa, inżynierze, niech pan unicestwi heretyka, i może zmartwychwstanie nam Robert jako znakomity inżynier, chluba politechniki", "dziękuję, magistrze, zrobię to, biedny Robert nic nie wie o szczęściu posiadania coraz więcej i więcej rzeczy", "rzeczy, rzeczy, rzeczy" - przedłużyła mężowskie zdanie Wanda i w tejże chwili uwagę wszystkich nie śpiących zwróciło głośniejsze trzeszczenie futryny, ołowiowe światło sięgało już trzech czwartych okna, martwa fala wznosiła się potwornie, "przepraszam" - powiedział inżynier, wstał i poszedł do łazienki. (Chciałbym w tym miejscu zwrócić uwagę na doskonałą dramaturgię życia, przerwy na siusianie przed finałową