Typ tekstu: Książka
Autor: Mariusz Sieniewicz
Tytuł: Czwarte niebo
Rok: 2003
przepływały jedna po drugiej jak fale przypływów i odpływów, ale nawet gdy zbliżał się wieczór, Zygmunt tkwił w fotelu i nie zapalał światła. Kilka razy dzwonił telefon, ktoś pukał do drzwi, za ścianą słychać było odgłosy telewizora. Dla tych wszystkich nawoływań pozostawał nieobecny, prawie że martwy. Gdyby ktoś chciał zobrazować przejaw niebytu, mógłby wskazać na Zygmunta Drzeźniaka. Ekce, który nie chce! Zobacz, Boże, on nie może! A Zygmunt by jeszcze przytaknął. Z pozoru ciągle to samo. Ale... zaraz, zaraz... Oczy z wolna zaczynały nabierać czujności, jakby odzyskiwały dar widzenia. Patrzył więc Zygmunt w niebo. Z początku dość tępo. Następnie uważniej, aż
przepływały jedna po drugiej jak fale przypływów i odpływów, ale nawet gdy zbliżał się wieczór, Zygmunt tkwił w fotelu i nie zapalał światła. Kilka razy dzwonił telefon, ktoś pukał do drzwi, za ścianą słychać było odgłosy telewizora. Dla tych wszystkich nawoływań pozostawał nieobecny, prawie że martwy. Gdyby ktoś chciał zobrazować przejaw niebytu, mógłby wskazać na Zygmunta Drzeźniaka. Ekce, który nie chce! Zobacz, Boże, on nie może! A Zygmunt by jeszcze przytaknął. Z pozoru ciągle to samo. Ale... zaraz, zaraz... Oczy z wolna zaczynały nabierać czujności, jakby odzyskiwały dar widzenia. Patrzył więc Zygmunt w niebo. Z początku dość tępo. Następnie uważniej, aż
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego