powietrzu, gdzie sens, gdzie logika, oba razem będą musiały zejść po paliwo!<br>Warcząc okropnie i głusząc wszystko, przeleciały nade mną i popłynęły dalej, zapewne wzdłuż drogi. Panika zmąciła im umysły! Wykorzystałam to natychmiast, nie mogli mnie w tej chwili widzieć, ruszyłam z jedną tylko myślą: byle do następnego cienia!<br>Zdążyłam przejechać dwa zakręty i znów zatrzymałam się pod skałą. Helikoptery wracały, szły nisko, po krótkiej chwili znów zniknęły za skałami za mną. Ruszyłam, patrząc w lusterko ustawione na niebo, i uprzytomniłam sobie, że ogólnie biorąc jest znacznie łatwiej. Widocznie najgorszy odcinek drogi to był ten pod samą rezydencją. I ja to