Typ tekstu: Książka
Autor: Urbańczyk Andrzej
Tytuł: Dziękuję ci, Pacyfiku
Rok: 1997
której z kotem podróżuję do Kalifornii, z ociekającej wodą lodowatej sterty bałaganu w roześmianą odmianę latającego dywanu. Przemieszcza się on teraz lekko, bezszelestnie nad falami Pacyfiku. Sucho, bezpiecznie, wesoło.
Futro kota wyschło, napuszyło się i zalśniło wszystkimi barwami. Szyby kajuty odparowały - strugi wody świecą jak latarnia czarnoksiężnika. Ponury brodaty facet przejrzał się w lusterku i, słowo daję, uśmiechnął się do siebie! Cóż za pogoda! Czasem Słońce pokazuje się na całą minutę i wtedy nikt nie żałuje, że czekał na to pełną godzinę. Cóż za radość żyć!
Jak za dawnych szczęśliwych hawajskich czasów biorę się znów do muzyki. Pod omamianą medykamentami czaszką pozostał
której z kotem podróżuję do Kalifornii, z ociekającej wodą lodowatej sterty bałaganu w roześmianą odmianę latającego dywanu. Przemieszcza się on teraz lekko, bezszelestnie nad falami Pacyfiku. Sucho, bezpiecznie, wesoło.<br> Futro kota wyschło, napuszyło się i zalśniło wszystkimi barwami. Szyby kajuty odparowały - strugi wody świecą jak latarnia czarnoksiężnika. Ponury brodaty facet przejrzał się w lusterku i, słowo daję, uśmiechnął się do siebie! Cóż za pogoda! Czasem Słońce pokazuje się na całą minutę i wtedy nikt nie żałuje, że czekał na to pełną godzinę. Cóż za radość żyć!<br> Jak za dawnych szczęśliwych hawajskich czasów biorę się znów do muzyki. Pod omamianą medykamentami czaszką pozostał
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego