Typ tekstu: Książka
Autor: Brzechwa Jan
Tytuł: Akademia pana Kleksa
Rok wydania: 1996
Rok powstania: 1946
wsławiły mnie i moją Akademię. Zamiast jednak martwić
się, zaśpiewajmy sobie lepiej kolędę. Zgoda?

Zanim pan Kleks zdążył zaintonować pieśń,
otworzyły się drzwi i wszedł fryzjer Filip. Czapkę
i futro miał pokryte śniegiem. Był czerwony od mrozu
i wściekłości.

- Czemuż to nie otwieracie bramy? - wołał trzęsąc
się z gniewu. - Musiałem przełazić przez mur,
żeby się do was dostać. Durnie! Dosyć już mam
tej całej waszej Akademii! Anatolu, zabieram cię do domu.
Gdzie Alojzy?

Anatol nieśmiało zbliżył się do Filipa.

- Alojzy... Alojzy... tam... w tej walizce - wybełkotał
z przerażeniem w głosie.

Filip podbiegł do walizki, otworzył ją, spojrzał i zachwiał
się na
wsławiły mnie i moją Akademię. Zamiast jednak martwić <br>się, zaśpiewajmy sobie lepiej kolędę. Zgoda?<br><br>Zanim pan Kleks zdążył zaintonować pieśń, <br>otworzyły się drzwi i wszedł fryzjer Filip. Czapkę <br>i futro miał pokryte śniegiem. Był czerwony od mrozu <br>i wściekłości.<br><br>- Czemuż to nie otwieracie bramy? - wołał trzęsąc <br>się z gniewu. - Musiałem przełazić przez mur, <br>żeby się do was dostać. Durnie! Dosyć już mam <br>tej całej waszej Akademii! Anatolu, zabieram cię do domu. <br>Gdzie Alojzy?<br><br>Anatol nieśmiało zbliżył się do Filipa.<br><br>- Alojzy... Alojzy... tam... w tej walizce - wybełkotał <br>z przerażeniem w głosie.<br><br>Filip podbiegł do walizki, otworzył ją, spojrzał i zachwiał <br>się na
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego