trudem łapiąc oddech - wpół leżała we wnętrzu wehikułu. A ja skierowałem się tam, gdzie brzeg był najbliżej, to jest do ruin młyna Topielec. W krzakach na brzegu pozostał Sokole Oko, lecz nie martwiłem się o niego, nie groziło mu już teraz żadne niebezpieczeństwo, co najwyżej moknął. Ja zresztą także miałem przemoknięte ubranie. Przewidywałem, że chłopiec albo już pomknął do niedalekiego obozu, albo zauważywszy,- że popłynąłem do Topielca, przybiegnie tam brzegiem jeziora.<br>- To był prawdziwy tajfun --- odezwała się po niemiecku Hilda. - Uważam się za dobrą pływaczkę, lecz wolałam się trzymać przewróconego kajaka. Ten straszliwy pęd powietrza po prostu dusił, a fale mnie