martwej natury.<br> Z Placu Unii miałem blisko do punktu mobilizacyjnego na rogu Puławskiej i Rakowieckiej. Panował tam jednak nieopisany zamęt, chyba też ewakuacyjny. Od nikogo niczego nie można było się dowiedzieć, bo ci, którzy mogli coś wiedzieć, już się stąd dawno, a może przed chwilą, ewakuowali. Mignął mi w jakimś przemykającym samochodzie szkolny kolega, Jurek Goldberg, w mundurze oficera ułanów (zdumiało mnie to, bo Żydów na ogół nie dopuszczano do stopni oficerskich, a już szczególnie w kawalerii). Delikwentów podobnych do mnie było mnóstwo, ale, zamiast się zmobilizować, podlegali na moich oczach raczej demobilizacji, bo to co się tu działo, świadczyło o