ile się da. Dobra w tym byłam, to zostawiał mi czasem więcej, ale zawsze mówił, że to pożyczka. Srałam na te jego pożyczki. Miałam go gdzieś.<br>Skończył się sierpień i wszystkich jakby wymiotło, miasto prawie puste. Poobijałam się jeszcze parę dni i zwiałam. Wygrzebałam orzeszki, co do grosza, nic nie przepadło, papiery spod klombu wydłubałam i wsiadłam w pociąg do Szczecina. Znowu miałam tylko siatkę z rzeczami. Wszystko zostawiłam. Nie mogłam się pakować, <page nr=217> żeby mnie nie nakryli. Najcenniejsze drobiazgi zabrałam i ciuchy dobre. Kiecki zostały. W dżinsach byłam i w kurtce, wiedziałam, że nie zmarznę, a tyle kasy to jeszcze nigdy