rezerwy: skrzynka wódki i kontener piwa. Ta noc do innych jest niepodobna, jeszcze wspanialszy będzie poranek, obiad o trzynastej, patrzę i oczom nie wierzę, znów sterty kotletów, misy bigosów, kopce kartofli, wazony wódki. Naczynia rozszerzone do granic wytrzymałości, bulgocze w żyłach, żołądek zbija się w kamienny kłębek, ucisk na serce, przeponę, płuca. Już nie mogę, mówi Kaczor, choć przecież niejedną jajecznicę ze śmiertelną dawką cholesterolu pokonał. Zaraz się porzygam, mówi Dżaba dopychając sobie widelcem szeroki płat schabowego. Mam tego dosyć, dodaje Lewy ładując jeszcze jedną chochlę biogosu. <br>Powrót do domu popołudniowym pociągiem. W pomiętych garniturach, z brudnymi kołnierzykami i mankietami białych