własnym kaprysie i nonszalancji: nie przypadkiem więc mówił, że nie wolno mu być "nadmiernie" swobodnym w krytyce. Za mądry był, aby sądzić, że - wysilony w negacji - zdoła cokolwiek bliźnim narzucić. Pamiętamy zaś, że w głębi ducha pragnął udowodnić, iż własne "ja" uwolni od nacisku "gęby", że - przeciwnie niż wszyscy - potrafi przerobić sobie świat na własną modłę... Po napisaniu Ferdydurke zrozumiał, że "moje ťjaŤ to tylko moja wola, żeby być sobą, nic więcej". Dodawał więc zaraz: "Nędzny paliatyw! Jeszcze jedna formuła!" (Dz IV 72) Albowiem tę "pustą" wolność, do której dotarł, miał dopiero zaprząc do najtrudniejszej roboty.<br>Dopiero bowiem po geście odrzucenia