ciągle nieuchwytne dla słowa Bożego.<br> A jedna ze stronic tej księgi łowów zaczynała się tak : "I wyszedł pan jesienią złotą w pole ogromne, po widnokres drewnianą sochą zaorane.<br> A za tym polem stał bór jesienny i jak żubr raniony oszczepem krwawił.<br> Nad borem siwy sokół krążył, a nad sokołem kołowało, przerzucając się ze skrzydła na skrzydło, jesienne niebo, białe jak mleko, patrzące na wszystko zaciągniętą bielmem źrenicą słońca.<br> Przeszedł pan pole, przeszedł bór i wyszedł nad wodę ogromną, która w brzegach piaszczystych kołysała się jak kolebka pradawna.<br> Spojrzał pan na wodę upierzoną, usianą gęsto przez ptactwo rozmaite, iż zdawało się, że lada