Typ tekstu: Książka
Autor: Krzysztoń Jerzy
Tytuł: Wielbłąd na stepie
Rok wydania: 1996
Rok powstania: 1978
zahartowały się i okrzepły, nabierając szorstkości, którą niełatwo było zmyć na podwieczerz. Polewały się wodą, parskając i prychając, młode, rozkwitłe do miłości.
Wiele z nich pożegnało onegdaj swoich mężczyzn, trzydziestu sześciu, którzy odjechali do wojska. Niebawem miał ich wchłonąć front. Odprowadzały ich do pociągu wszystkie prócz Nastii, żołnierskiej wdowy, uważały przesądne, że Nastia nieszczęście przynosi, jakby miała złe oczy. Zabroniły Nastii nawet patrzeć z dala, więc poszła samotna do opustoszałego baraku. Pożegnanie obfitowało w rozpaczliwe chwile, zwłaszcza gdy Łarysa jak płaczka z rozpuszczonymi włosami uczepiła się Stiopy i trzeba ją było przytrzymać siłą, aby Stiopa mógł wejść do wagonu. Bluźniła strasznie
zahartowały się i okrzepły, nabierając szorstkości, którą niełatwo było zmyć na podwieczerz. Polewały się wodą, parskając i prychając, młode, rozkwitłe do miłości. <br>Wiele z nich pożegnało onegdaj swoich mężczyzn, trzydziestu sześciu, którzy odjechali do wojska. Niebawem miał ich wchłonąć front. Odprowadzały ich do pociągu wszystkie prócz Nastii, żołnierskiej wdowy, uważały przesądne, że Nastia nieszczęście przynosi, jakby miała złe oczy. Zabroniły Nastii nawet patrzeć z dala, więc poszła samotna do opustoszałego baraku. Pożegnanie obfitowało w rozpaczliwe chwile, zwłaszcza gdy Łarysa jak płaczka z rozpuszczonymi włosami uczepiła się Stiopy i trzeba ją było przytrzymać siłą, aby Stiopa mógł wejść do wagonu. Bluźniła strasznie
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego