dostępnych domów w dżungli czy na bagnach ekipy akcji przeciwmalarycznej docierały helikopterami, motorówki wiozły je w górę rzek. Upór i skoncentrowane działanie zaczęły przynosić plony. Ale kiedy tam byłem, twarze ludzi odpowiedzialnych za tę walkę znowu się zasępiły.<br> Komary bowiem, jako się rzekło, nie znają granic wytyczonych przez ludzi, ich przetrzebione wojska ściągnęły posiłki z Kalimantanu, czyli indonezyjskiej części wyspy, gdzie widliszkom dano wytchnienie. Nieobecni w walce przeciw malarii szkodzą nie tylko sobie, ale i sąsiadom.<br><br> Przenieśmy się teraz w jeszcze inne strony, gdzie sprawy te doczekały się rozwiązania. Zmieniam taśmę magnetofonu, z nagrania znika język angielski, nie przebija się gwar