posępną brodą, zapuszczoną jak dziki las. Siedział na kamieniach skurczony, pochylony nisko, ze wzrokiem wbitym w ziemię i objąwszy kolana kołysał się miarowo mamrocząc.<br>- Adonoi, słowa modlitwy mojej nie uczynią śmierci Żydów lżejszą ani bardziej godną Ciebie. Nie masz bowiem kary na wrogów naszych.<br>- Żydzi, on mnie i was wszystkich przetrzyma - złorzeczył Eliasz. Wóz zatrzymał się przed zobojętniałym szkieletem, który uparcie nie ustępował z drogi. - Ja dźwigam jak wół, gardło zdzieram za marny grosz, a taki kładzie się na ulicy, łapu-capu zawija kalesony, pokazuje na nodze wrzód wielkości włoskiego orzecha i już ma pełną czapkę pieniędzy !<br>- Eliasz, zmień się z