rolnictwo. Aż prosi się natomiast, by rolnicy brali kartoflane sprawy w swoje ręce i - zamiast psioczyć na niegodziwy handel, płacący im mało, a biorący od odbiorców niemiłosiernie dużo - sami zakrzątnęli się wokół tworzenia własnych, chłopskich spółek i spółdzielni, zajmujących się skupem, przechowywaniem, transportem i sprzedażą (a w przyszłości może też przetwórstwem) ziemniaczanych zbiorów. Mnogość takich <orig>miniprzedsiębiorstw</> stworzy prawdziwy rynek, on zaś - konkurencję, która z kolei wymuszać będzie niższe koszty (a więc i ceny), racjonalną uprawę i cywilizowany obrót ziemniakami. Być może wtedy kartoflana potęga Polski przestanie rodzić problemy, a zacznie rodzić pieniądze.</><br><br><div type="art"><br> <tit>Podsłuchiwać każdy może </><br><br><au>Mirosław Mikulski</><br><br><tit> Sezon na pluskwy</><br><br> Poseł