Typ tekstu: Książka
Autor: Dygat Stanisław
Tytuł: Jezioro Bodeńskie
Rok wydania: 1995
Rok powstania: 1946
mnie, że mogłem bez trudu wyciągnąć rękę i złapać go za gardło. Zastanawiałem się przez chwilę, czy tego nie zrobić, czy na pożegnanie nie zostawić na schodach trupa niemieckiego policjanta. Czyż nie miałem do tego prawa? Skoro wchodzę raz na ścieżkę czynu wiodącą ku gościńcowi, po którym w szaleństwie czynu przewalają się w kurzach i krwi wszelkie narody, to czyż nie mam prawa, ba, obowiązku, niszczyć i usuwać z drogi każdego syna wrogiego narodu? Ale potencja czynu nie dojrzała jeszcze we mnie do morderstwa. Max Pfitzner przeszedł spokojnie, rozejrzał się pod fioletową lampką, a potem zniknął w głębi korytarza.
Droga była przede
mnie, że mogłem bez trudu wyciągnąć rękę i złapać go za gardło. Zastanawiałem się przez chwilę, czy tego nie zrobić, czy na pożegnanie nie zostawić na schodach trupa niemieckiego policjanta. Czyż nie miałem do tego prawa? Skoro wchodzę raz na ścieżkę czynu wiodącą ku gościńcowi, po którym w szaleństwie czynu przewalają się w kurzach i krwi wszelkie narody, to czyż nie mam prawa, ba, obowiązku, niszczyć i usuwać z drogi każdego syna wrogiego narodu? Ale potencja czynu nie dojrzała jeszcze we mnie do morderstwa. Max Pfitzner przeszedł spokojnie, rozejrzał się pod fioletową lampką, a potem zniknął w głębi korytarza.<br>Droga była przede
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego