związane klekotki, by zaraz znów się oddalić, bo śmigły strzelec pryskał, a bykowaty sierżant gonił za nim przed frontem zamarłej kompanii.<br>Zwodził go Szczęsny tak długo, aż usłyszał ciężki sap. Poczuł wreszcie, że czuciem, myślą i ciężarem jest na końcu bagnetu, uchwycił chwilę sposobną, odbił i runął naprzód. Karabin mógłby przewlec przez człowieka przy takim wypadzie.<br>Motowiłło padł. Bagnet, ześliznąwszy się z plastronu, ugodził go w szyję. Z gardła poszła krew. Ponieśli zaraz na izbę chorych.<br>- Walczy z prawdziwym ferworem - burknął generał zanadto nawet prawdziwym... Więc jakże to, panie poruczniku, żołnierz takiej klasy chodzi u was w stroju pajaca? Kto tu