niego wyciąga, przybliża do oczu, wzdycha, oddala, wreszcie, niby niechcący, na prawo widzę, że niby, wylatuje mu to z rąk i pada mu pod moimi nogami, zerkam. Oczywiście fotografia żony i dziecka. Zasłaniam czym prędzej twarz pamiętnikiem, Max odczekuje chwilę, wreszcie zawiedziony schyla się, podnosi i wraca pod kolumnę. Znów przewraca w rękach fotografię. Gdy zerkam po chwili, już go nie ma. Odszedł albo skrył się za kolumną.<br>"Od paru dni bywa u Natolskich nowy gość. Jest to kolega Krzysztofa, na imię mu Kazio. Blady i blondyn. Skromny starszy aspirant form towarzyskich. Wpadł po coś na chwilę do Krzysztofa i został