w nią wchodzi, to już nie ma znaczenia - myśli - to już się stało i nic gorszego stać się nie może - już nic do niej nie dociera, zasypia, nim znów pojawi się zapach spermy. <br><br>Joanna wymyka się z namiotu, biegnie między drzewami, potyka się o jakiś korzeń, boleśnie uderza w palec, przewraca się, szybko podnosi i biegnie dalej, szyszki kaleczą bose stopy, nie czuje tego, gnana chęcią ucieczki, spódnica zahacza o krzaki, Joanna słyszy trzask dartej tkaniny, nic nie szkodzi, byle dalej, siłą instynktu zatrzymuje się na skraju wąwozu, nie wiedziała, że jest tu jakiś wąwóz, ale jest, widzi go w świetle