swojej stodole zbudował coś na kształt spadochronu i co niedziela wybierał się na pobliskie wzgórze, żeby sobie polatać. Początkowo budziło to sensację, ludzie z wioski i okolic przychodzili oglądać te wyczyny, ale potem im to spowszedniało. Stukali się w czoło, uważając młodego wynalazcę za nieszkodliwego wariata. Opowiedział Ewelinie o swoich przeżyciach na tyle interesująco, że wyszedł z tego bardzo ciekawy tekst. We wnioskach Ewelina napisała, że nigdy nie wiadomo, w kim jaka drzemie pasja. Sąsiad bohatera reportażu przemyśliwuje, co by tu zrobić, aby jego krowa, która daje sześć litrów mleka, dawała siedem, a bohater reportażu marzy o lataniu. <br> Bo to taki