dokumentaliście, który był w najważniejszych miejscach historii PRL-u i wszystko pogubił - nagrania, zdjęcia, notatki - wszystko mu się pomyliło, a po terenach getta oprowadzany jest przez ślepca. Jednak nie opowiadając się wobec historii Anderman wpada w tę samą pułapkę, która czyhała na pisarzy "społeczników", nie angażujących się w sierpniowo-grudniowe przeżycie historyczne całym swoim pisarstwem. Z jednej strony coraz wyraźniej demonstruje literackość swoich tekstów; pokazuje, że to, co jeszcze niedawno miało ambicje dokumentu społecznego, i może uchodziło za taki dokument, było i jest tylko literaturą. Tekstem autotematycznym jest już Choroba więzienna, opowiadanie o wieczorze w celi więziennej w Białołęce, kończące się