mocniej, intensywniej, aż w końcu była to już istna nawałnica. Ciemne, nabrzmiałe wodą chmurzyska wlokły się teraz nisko, tuż nad samymi koronami drzew, znacząc swoją drogę siwymi warkoczami deszczu zamieniającymi świat w jeden wielki smutek. Waląca się na niego górą burza, choć odległa jeszcze o dobrych parę kilometrów, coraz bardziej przybierała na sile. Oprócz silnych zakłóceń radiowych od wyładowań elektrycznych i przytłumionego nawałnicą. huku silnika nie dochodził do niego żaden inny dźwięk. Tylko deszcz nie tracił na sile, wciąż mocny, uporczywy, odcinający go od reszty byłej Jugosławii. Początkowo zaświtała mu nawet myśl aby przerwać to cholerne zadanie i wracać, ale odrzucił równie nagle