Typ tekstu: Prasa
Tytuł: Płomyk
Nr: 11
Miejsce wydania: Warszawa
Rok: 1953
skóry o barwie jaśniejszej niż ziemia. Ten młody obywatel sławnego grodu, odziany w czarną, silnie prześwitującą koszulę i czarne, mocno przykrótkie i mocno postrzępione spodnie, posiadał widocznie jedną rzecz wartościową, mianowicie wiele wolnego czasu. Przez kilka dłuższych chwil po prostu dłubał w nosie, potem zaczął się przekomarzać z łaciatym psem-przybłędą, a wreszcie, znudzony i tą zabawą, przeszedł do nowej czynności: rysowania kijem w ulicznym pyle wielkiego koła. Przerwał mu to zajęcie odgłos czyichś kroków. Zza narożnego domu wyszedł młody człowiek. Wtedy chłopak gwizdnął przeciągle, uderzył się trzymanym kijem po łydce i trzykrotnie podskoczył do góry.
- Dzień dobry, signor Franceseo! - uzupełnił
skóry o barwie jaśniejszej niż ziemia. Ten młody obywatel sławnego grodu, odziany w czarną, silnie prześwitującą koszulę i czarne, mocno przykrótkie i mocno postrzępione spodnie, posiadał widocznie jedną rzecz wartościową, mianowicie wiele wolnego czasu. Przez kilka dłuższych chwil po prostu dłubał w nosie, potem zaczął się przekomarzać z łaciatym psem-przybłędą, a wreszcie, znudzony i tą zabawą, przeszedł do nowej czynności: rysowania kijem w ulicznym pyle wielkiego koła. Przerwał mu to zajęcie odgłos czyichś kroków. Zza narożnego domu wyszedł młody człowiek. Wtedy chłopak gwizdnął przeciągle, uderzył się trzymanym kijem po łydce i trzykrotnie podskoczył do góry. <br>- Dzień dobry, signor Franceseo! - uzupełnił
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego