Psy, wierzby, nagłe sady, ćmy białe, ćmy szare<br>I próżnię zapełniają, gdzie czasem brak myszy,<br>By zasklepić czymkolwiek w świat wyziorną szparę<br><br>Przychodzą potłumione zielenią otchłanie,<br>I dziewczęta, co w oczach dźwigają los nieba, -<br>I obłoków nad ziemią srebrne górowanie<br>I ta wiara, że właśnie tak trzeba, tak trzeba...<br><br>I przychodzą modlitwy o większą tęsknotę,<br>Źli bogowie, złe wiosny i mgła zagrobowa,<br>Bzy bez jutra, bez wczoraj, ćmy czarne, ćmy złote<br>I ty, co tak się smucisz, gdy piszesz te słowa...</><br><br><br><div type="poem" sex="m"><tit>ZWIEWNOŚĆ</><br><br>Brzęk muchy w pustym dzbanie, co stoi na półce,<br>Smuga w oczach po znikłej za oknem jaskółce.<br>Cień ręki