na poziomie, tak że bałaganu żadnego po sobie nie zostawiali. Lokatorzy też nic nie mówili, w końcu to sławna artystka. Później przestała przychodzić ta kuzynka z mężem, a towarzystwo przychodziło samo, partiami, po kilka osób. Zawsze w soboty i czwartki, ale wtedy nie siedzieli tak długo. A jeszcze później zaczęli przychodzić sami panowie, wieczorami w inne dni, z kwiatami i szampanem. Zwłaszcza jeden długo przychodził. Elegancki, młody, przystojny. I on też najdłużej zostawał, ale nigdy do rana. Taka spod piątki, plotkara, spotyka mnie kiedyś na schodach i wrzeszczy na cały głos: Panie Antoni, coś z nią trzeba zrobić. Z kim, pytam