Typ tekstu: Książka
Autor: Breza Tadeusz
Tytuł: Urząd
Rok wydania: 1984
Rok powstania: 1960
Wiem, że powinienem się zdobyć na spokój. Nie mogę. Pół godziny temu zadzwoniłem do księdza de Vos. Cichym, pozbawionym intonacji głosem oświadczył, że może mnie przyjąć zaraz. Telefonując nie miałem pewności, czy się zgodzi albo, zgodziwszy się, że nie będzie odwlekał spotkania. Usłyszawszy to, wyraziłem mu moją wdzięczność. Podczas rozmowy przyciskałem mocno słuchawkę do ucha.
- Dziękuję z głębi serca dziękuję - powtarzałem. Jedna, dwie, pięć, dziesięć sekund jego milczenia. Potem:
- A więc czekam.
Wylatuję z pensjonatu. W minutę jestem na placu Villa Fiorelli. Autobus ucieka mi sprzed nosa. Walę na plac Ragusa, gdzie są taksówki. Nie ma ani jednej. Zawracam. Wreszcie coś
Wiem, że powinienem się zdobyć na spokój. &lt;page nr=132&gt; Nie mogę. Pół godziny temu zadzwoniłem do księdza de Vos. Cichym, pozbawionym intonacji głosem oświadczył, że może mnie przyjąć zaraz. Telefonując nie miałem pewności, czy się zgodzi albo, zgodziwszy się, że nie będzie odwlekał spotkania. Usłyszawszy to, wyraziłem mu moją wdzięczność. Podczas rozmowy przyciskałem mocno słuchawkę do ucha.<br>- Dziękuję z głębi serca dziękuję - powtarzałem. Jedna, dwie, pięć, dziesięć sekund jego milczenia. Potem:<br>- A więc czekam.<br>Wylatuję z pensjonatu. W minutę jestem na placu Villa Fiorelli. Autobus ucieka mi sprzed nosa. Walę na plac Ragusa, gdzie są taksówki. Nie ma ani jednej. Zawracam. Wreszcie coś
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego