Wiem, że powinienem się zdobyć na spokój. <page nr=132> Nie mogę. Pół godziny temu zadzwoniłem do księdza de Vos. Cichym, pozbawionym intonacji głosem oświadczył, że może mnie przyjąć zaraz. Telefonując nie miałem pewności, czy się zgodzi albo, zgodziwszy się, że nie będzie odwlekał spotkania. Usłyszawszy to, wyraziłem mu moją wdzięczność. Podczas rozmowy przyciskałem mocno słuchawkę do ucha.<br>- Dziękuję z głębi serca dziękuję - powtarzałem. Jedna, dwie, pięć, dziesięć sekund jego milczenia. Potem:<br>- A więc czekam.<br>Wylatuję z pensjonatu. W minutę jestem na placu Villa Fiorelli. Autobus ucieka mi sprzed nosa. Walę na plac Ragusa, gdzie są taksówki. Nie ma ani jednej. Zawracam. Wreszcie coś