odwrotu. Powstańcy nie zaatakowali od razu. Może nie potrafili przełamać strachu przed <orig>banem</> albo rozważali, czy nie przyłączyć się do władcy, licząc na przyszłą nagrodę. Lecz najpewniej po prostu zaskoczyło ich to spotkanie z władcą ciał i dusz wszystkich daborczyków. Dusz, które przez ostatnie dni czuły się wolne.<br>Zziajany Doron przycupnął za cembrowiną studni, obok kucnął Magwer. Różnie mogły się potoczyć dalsze wydarzenia - decydować miało pierwsze słowo, ruch, gest.<br>Padły pierwsze słowa.<br>- Krew! Krew! - jakiś głos, młody, lecz pewny, dumny. Buntownicy ruszyli na przybocznych.<br>Szli bezładną kupą, wypełniając przestrzeń między płonącymi budynkami, zasłaniając Doronowi ludzi <orig>bana</>. Liść dostrzegł jeszcze, że przyboczni