Typ tekstu: Książka
Autor: Krzysztoń Jerzy
Tytuł: Wielbłąd na stepie
Rok wydania: 1996
Rok powstania: 1978
Wasyl z Jurkiem przedsięwzięli wyprawę w tamte strony. Wymknęli się o świcie, kiedy tylko dorośli wyszli do roboty. Wasyl zostawił nagryzmoloną kartkę dla ojca: "Tato! Poszliśmy z Jurikiem po arbuzy. Może nas nie być całą noc. Powiedz matce Jurika, że my obaj poszli. Cześć".
Dzień był rześki, słońce późnojesienne przyjemnie przygrzewało w plecy. Do odległego kołchozu wiódł słabo wyjeżdżony trakt, mało kto tędy wędrował, nie spotykali nikogo. Step był pusty jak okiem sięgnąć. Szli na przyboś, wzniecając obłoczki pyłu. Stopy mieli stwardniałe od biegania na bosaka całe lato. Wśród traw skakały ogromne, tłuste szarańczaki, które nad Ubaganem łowili na przynętę dla
Wasyl z Jurkiem przedsięwzięli wyprawę w tamte strony. Wymknęli się o świcie, kiedy tylko dorośli wyszli do roboty. Wasyl zostawił nagryzmoloną kartkę dla ojca: "Tato! Poszliśmy z Jurikiem po arbuzy. Może nas nie być całą noc. Powiedz matce Jurika, że my obaj poszli. Cześć".<br>Dzień był rześki, słońce późnojesienne przyjemnie przygrzewało w plecy. Do odległego kołchozu wiódł słabo wyjeżdżony trakt, mało kto tędy wędrował, nie spotykali nikogo. Step był pusty jak okiem sięgnąć. Szli na &lt;orig&gt;przyboś&lt;/&gt;, wzniecając obłoczki pyłu. Stopy mieli stwardniałe od biegania na bosaka całe lato. Wśród traw skakały ogromne, tłuste szarańczaki, które nad Ubaganem łowili na przynętę dla
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego