zapałem i energią. Z początku Henrysia starała się być bardzo wytworna i tylko od niechcenia pojadała cos niecoś, choć oczy jej się śmiały do dawno nie widzianych przysmaków, ale wkrótce pokonała ją ogólna atmosfera prostoty. Było jasne, że nikt w tym towarzystwie nie oceni jej powściągliwości. Przy tym Helenka ostrzegła przyjacielsko: <br>- Jedz prędzej, bo wkrótce nic nie zostanie. <br>Rzeczywiście, wkrótce nic nie zostało, oprócz koszyka owoców, które zachowano na powrotna drogę. <br>Wtedy rozpoczęła się druga część uroczystości. Wysoki chłopiec, nazwany przez Wandę wierszokletą, wypowiedział: "Smutno mi, Boże", czego wesoła rodzina wysłuchała z takim wzruszeniem, że aż sama pani musiała uciec się