trzeba mi zniszczyć moją tożsamość, przestać być Stanisławem G., wręczyłem więc klucze od mego mieszkania znajomej rozkosznicy, która miała wspólny ze mną pogląd na istotę dreszczów miłosnych, dzięki <orig>rafinadzie</> wieloletniej rzeczy dalekie od powszechnych wyobrażeń o podnietach ze spazmem się jej kojarzyły, mając więc do niej zaufanie klucze wręczyłem i przykazałem surowo z mego mieszkania nie wychodzić, sam natomiast udałem się na pocztę i tam wymknąłem się Sile, która ganiać mi po Oksymoronie kazała, straciłem tożsamość, a to przez uczynienie z siebie przesyłki ekspresowo-poleconej, coś nade mną i pode mną zgrzytało wściekle, ale ja już drwić sobie mogłem z tych