imię sprawy, która jest najważniejsza. Najciężej jest patrzeć na konsekwencje. Niedolę ludzi, którzy uwierzyli, że ich uratujesz, a ściągasz na ich głowy nieszczęście. Widzieć, jak cierpią w imię zbiorowej odpowiedzialności, jak w okamgnieniu tracą dorobek życia. Szczęśliwe chwile? Nie było takich. Najtragiczniejsze? Było ich zbyt wiele, żeby spamiętać wszystkie. Na przykład dzień, gdy wiedząc o szykującej się rosyjskiej ofensywie, zarządziłem ewakuację całej doliny. Dziesiątki tysięcy ludzi ruszyły przez góry, porzucając wszystko, co mieli. Wiedzieli, że może nigdy tego nie odzyskają. Niektórzy wrócili do domu dopiero pięć lat później. <br><br>- Nie miał pan nigdy wątpliwości, że czyni słusznie?<br>- Nie miałem wyboru.<br><br>Położenie doliny