Typ tekstu: Książka
Autor: Kuczyński Waldemar
Tytuł: Burza nad Wiłą. Dziennik 1980-1981
Rok: 2002
kupiliśmy. Trochę czasu upłynęło na wzajemnym taksowaniu się z tajniakami. Rozmowa nie szła, jakieś żarty, podenerwowanie. Wreszcie pora odlotu. Przechodziłem pierwszy przez kontrolę biletów. Pan w przyzwoitym garniturze, średnim wieku i bez wyrazu poprosił mnie do środka. Zażądał dowodu osobistego i otwarcia torby. Wziął "Po wielkim skoku", popatrzył, "Panie Kuczyński, przykro mi, ale zmuszony jestem przerwać pański lot" - powiedział spokojnie. Na taki moment nigdy nie jest się przygotowanym, nawet go oczekując. Słowa, które wtedy padają, zawsze uderzają obuchem. Dowód zatrzymał i kazał przejść do poczekalni. Byłem przekonany, że powodem jest ta nieszczęsna książka i kląłem się najgorszymi słowami. Dopiero teraz wyszło
kupiliśmy. Trochę czasu upłynęło na wzajemnym taksowaniu się z tajniakami. Rozmowa nie szła, jakieś żarty, podenerwowanie. Wreszcie pora odlotu. Przechodziłem pierwszy przez kontrolę biletów. Pan w przyzwoitym garniturze, średnim wieku i bez wyrazu poprosił mnie do środka. Zażądał dowodu osobistego i otwarcia torby. Wziął "Po wielkim skoku", popatrzył, "Panie Kuczyński, przykro mi, ale zmuszony jestem przerwać pański lot" - powiedział spokojnie. Na taki moment nigdy nie jest się przygotowanym, nawet go oczekując. Słowa, które wtedy padają, zawsze uderzają obuchem. Dowód zatrzymał i kazał przejść do poczekalni. Byłem przekonany, że powodem jest ta nieszczęsna książka i kląłem się najgorszymi słowami. Dopiero teraz wyszło
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego