zrozumie.<br>- Poproście kogoś mówiącego po angielsku - wołał Terey rozdrażniony. - Doktor, doktor, daj tu doktora. Angielski - wybijał poszczególne słowa.<br>W słuchawce słyszał zakłopotane sapanie. Strażnik czy posługacz znał wyłącznie swój wioskowy język.<br>- Zawołaj doktora - krzyczał Terey, ale tamten zniecierpliwiony, chcąc się pozbyć kłopotu, odłożył słuchawkę.<br>- Nie zrozumiał, głupi chłop - powiedział z przypochlebnym uśmiechem portier Hindus - oni tam trzymają straszną hołotę, zupełnych dzikusów... Może ja pomogę, będę za tłumacza. Kogo mam wezwać?<br>- Miss Ward - powiedział takim tonem, jakby urzędnik biura hotelowego powinien był dawno wiedzieć, zapamiętać, o czyj pokój z rana dopytywał.<br>Jakże go drażnił ten chudy, ciemny palec powoli zanurzający się w