bluszcz przeplatany grubymi wiciami i przesłaniany mętnymi błonami; tułów? głowa? kończyny? - najwyraźniej brak. Najpewniej należały do jakiejś podklasy euglenoidów, barwą tego bluszczu - siarkową żółcią - przypominały bowiem morrisonową roślinność, musiał jednak van der Kroege pamiętać, że to nie życie, to śmierć, i owe skojarzenia nie posiadają żadnej wartości, stanowiąc jeno proste przyrównania nieznanego do nieznanego.<br>- Sprinterzy to oni nie są, ale zostało już tylko piętnaście metrów, Peter.<br>- Do maszyny - zarządził van der Kroege, nie odwracając obiektywu od duchów.<br>Wykonali natychmiast.<br>Van der Kroege filmował, póki duchy nie zbliżyły się doń na sześć metrów. Wycofał się wówczas do samolotu, usiadł w drzwiach i