czarna, gładka tafla jeziora powtórzy jeszcze raz firmament. Ale Gale zawsze kładł się spać, kiedy tylko zapadał zmrok, i budził się, dopiero rankiem, kiedy słońce, wielkie i czerwone, wschodziło po przeciwnej stronie jeziora. Ani razu, od kiedy tu był, nie widział gwiazd.<br>Na zakręcie ścieżki, skąd widać już było domek, przystanął. Kilkadziesiąt kroków przed nim na zwalonym pniu ktoś siedział. Gale rozejrzał się szybko dokoła i skrył za najbliższym drzewem. Stąd mógł bezpiecznie obserwować nieznajomego. Tamten siedział nieruchomo, a więc nie zauważył go. Był ubrany starannie, na pewno przyjechał z daleka, miał siwe, krótko ostrzyżone włosy i mocno zarysowaną dolną szczękę