z zimna Włoch pada w kałużę na klęczki i składając ręce, woła przeciągle: <foreign>Amiiico....!</>(Już dla tej sceny warto było iść dziewięć dni!).<br><page nr=57> VII<br>Ostatni etap. Dziecinada - 16 km! Przed nami Jasna Góra. W pierwszym zarysie - jak Pałac Kultury. Ale już zaraz wynurza się szlachetność linii - milkniemy. Na krótko. Porządkowi przystępują do roboty, formują nas w dziesiątki i rozpoczyna się "wielkie stanie" w szpalerach publiczności. Dwa kroki naprzód, i stop. Odświętność, wyczarowane z brudnych plecaków świeże bluzki. Teraz dopiero widać, jak dużo dzieci! Wypchnięte naprzód, wystrojone, umorusane dawaną zewsząd czekoladą, kłaniające się, aktorskie. Za nimi kaleki na wózkach, też wiwatują, cieszą