Michaś poukładał w kuferkach bieliznę i porozwieszał na gwoździach dachu ubrania i palta. <br>- Wszystko to trzeba było już dawno zrobić - powiedział z westchnieniem, przyglądając się wymiętym trochę niedzielnym garniturkom. <br>Nazajutrz jednak okazało się, że ubrania wyprostowały się wisząc na gwoździach, i kiedy chłopcy zjawili się u piekarza, wyglądali naprawdę zupełnie przyzwoicie. Głowy wyszczotkowane, kołnierzyki czyste, paznokcie prawie, i buty wypucowane na glanc. Dnia tego nie jedli nic z rana, żeby wykorzystać gruntownie obiad u piekarza. <br>- Możecie jeść dużo - upominał braci w drodze Michaś - tylko żebyście się nie śpieszyli zanadto, bo piekarz pomyśli, że jesteśmy głodni. Jak się je powoli, to nawet