Wiesia. Pan Bazyli, pięknie ogolony i w garniturze, nalewał wina do kieliszków. Reszty osób nie znałem; nie wyglądali mi na bywalców salonów, a jeżeli pijali wino, to raczej w bramie. Na mój widok Melania nie okazała spodziewanej radości.<br> - Co, już jesteś?! Odechciało ci się Paryżów?!<br> Do takiego tonu nie byłem przyzwyczajony. Coś się połamało w Melanii.<br> - Niech pan siada z nami, panie Piszczyk! - zawołał pan Bazyli. - Oblewamy przeprowadzkę!<br> Okazało się, że pan Bazyli wraz z Wiesią przeprowadzają się do nowego mieszkania i sprosili przyjaciół, a Melania, zachwycona ich odejściem, zgodziła się zorganizować przyjęcie. Nie miałem najmniejszej ochoty na wino, ale nie