się stąd, jużeście dosyć nasmrodzili!" Złośliwie uchylał górne części okna i uciekał do jakiegoś kąta, by stamtąd obserwować, co się będzie działo. Wielką mu to przyjemność sprawiało, gdy widział, że goście zaczynają się domagać, by zamknąć okna. Porównywał ich do kupy robaków, na którą nagle skierowano zimny strumień wody. "Wolicie, psiakrew, zgnić w tym smrodzie niżeli łyknąć trochę świeżego powietrza." Dziś nienawiść jego była mniej ogólna, skierowana raczej na poszczególne osoby i rzeczy. Czuł się fizycznie chory. Światło elektryczne kłuło go w oczy, powietrze, którym oddychał, sprawiało mu ból, na pukanie w stół lub w szklankę reagował natychmiastowym odwracaniem się i