takie rzeczy działy, no to znaczy, żeby go nagle na przykład kłucie w piersiach złapało z niewidomej przyczyny to woleli już o tym nie mówić. A z tym schowkiem to się zaczęło tak naprawdę dopiero od seansu żony właśnie wiceprezesa.<br>Seans u Elżbiety, teściowej Leszka, trzeba powiedzieć, przypomina wizytę u psychoanalityka z filmów z <orig>łudi</> Alenem, tylko się różni tymi rzeczami, że po pierwsze w mieszkaniu nie jest tak bogato urządzone, co nie znaczy, że Elżbieta by nie chciała, żeby tak było, o nie!, po prostu sama nie wie, dlaczego tak jest. A Po drugie jest to wizyta znacznie przyjemniejsza, ponieważ